Zielony transport staje się coraz bardziej popularny, mimo wciąż wysokiego poziomu cen aut elektrycznych. Prawdopodobnie pozostaną one drogie z uwagi na ceny oraz ograniczoną dostępność surowców wykorzystywanych w produkcji. Tymczasem kolejne marki deklarują, że w ciągu najbliższych kilku lat przestawią się wyłącznie na produkcję EV. Polska na tym rynku może odegrać istotną rolę jako wiodący producent baterii. Zeroemisyjność pozostanie wiodącym trendem na rynku. Autonomiczność pojazdów – z uwagi na bariery psychologiczne – na razie rozwija się powoli, choć kraje takie jak Izrael inwestują już w pilotaż z udziałem aut niekontrolowanych przez człowieka.
– Najciekawszym trendem w mobilności jest zazielenianie się transportu, czyli przechodzenie na rozwiązania, które są nisko- i zeroemisyjne. Jest to szczególnie mocno wyeksponowane w regulacjach, które są wdrażane w Europie, a później są implementowane w Polsce. Ale jak pójdziemy trochę na Zachód, to od razu widzimy, że to nie tylko samochody, ale także rowery czy skutery – mówi w wywiadzie dla agencji Newseria Innowacje Mateusz Maj, prezes zarządu VivaDrive.
W świetle regulacji i zobowiązań, podejmowanych zarówno na poziomie Unii Europejskiej, jak i przez poszczególnych producentów aut, kolejne lata będą okresem przyspieszonego odchodzenia od paliw kopalnych w branży motoryzacyjnej. Komisja Europejska zadecydowała, że od 2035 roku wszystkie sprzedawane samochody będą miały napęd elektryczny. Niektóre koncerny mają to w swoich celach nawet kilka lat wcześniej. Z danych zebranych przez Transport & Environment wynika, że taki zamiar mają m.in. Volvo, Mercedes-Benz, Ford, Renault, Lexus i wchodzące w skład grupy Stellantis Alfa Romeo i Opel. Fiat chce się stać w pełni elektryczną marką w Europie w ciągu pięciu kolejnych lat.
Z kolei hiszpański rząd zdecydował, że pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy po pandemii zainwestuje w przekształcenie przemysłu samochodowego na potrzeby przejścia na produkcję aut elektrycznych. Jednocześnie marka Seat poinformowała, że zbuduje samochód elektryczny, którego cena zamknie się w przedziale 20–25 tys. euro.
– Polska jako największy producent baterii w Europie ma dużą rolę do odegrania w tym sektorze. Oczywiście to są duże spółki, takie jak LG, które u nas zainwestowało, ale jest też cały ekosystem wokół tego, więc możemy na tym rynku bateryjnym zaistnieć – mówi Mateusz Maj. – Również w rozwiązaniach wodorowych. Mamy w kraju spółkę Hynfra, która zajmuje się wspomaganiem produkcji zielonego wodoru, także dla transportu. Wiele spółek, z którymi pracujemy albo rozmawiamy, myśli o produkcji własnego zielonego wodoru, bo to jest też paliwo przyszłości.
Według Fortune Business Insights światowy rynek samochodów elektrycznych osiągnął w 2020 roku wartość ponad 287 mld dol. Do 2028 roku przychody mają sięgnąć ponad 1,3 bln dol. Jak wynika z danych ACEA i PZPM, w zeszłym roku samochody elektryczne i hybrydy plug-in stanowiły 10,5 proc. wszystkich nowych samochodów sprzedanych w UE. Jednak 10 państw członkowskich nadal miało udział w rynku poniżej 3 proc. Głównymi barierami rozwoju elektromobilności wciąż pozostają brak odpowiedniej infrastruktury ładowania oraz wysoka cena aut elektrycznych, wynikająca w dużej mierze z wysokich kosztów produkcji. Okazuje się, że problem pojawia się już na etapie dostępu do surowców.
– Mówimy o tym, że technologia ma zbawić świat, ale technologia wymaga surowców, metali ziem rzadkich, których trochę brakuje. Więc jest kwestia, czy wystarczy surowców na to, żeby te samochody wyprodukować. Nie rozmawiamy tylko o małym rynku europejskim czy Stanach Zjednoczonych, ale z tyłu za nami są Chiny, Indie, które też chcą wejść na ten poziom rozwoju jak Europa czy USA. Jako ekonomista widzę, że te surowce nie są brane pod uwagę w modelu ekonomicznym. One nie są nieskończone, więc ekonomia współdzielenia czy multimodalność, a więc zmiany zachowań ludzi, są bardzo ważne – ocenia ekspert.
Podejście użytkowników jest istotne również w kontekście innego ważnego trendu na rynku motoryzacyjnym – autonomiczności pojazdów. Chociaż technologie są gotowe, problemem w rozwoju tego segmentu rynku pozostaje ograniczone zaufanie ludzi do takich aut.
– Jest jeszcze kwestia psychologiczna, bo większość osób boi się samochodów autonomicznych, mamy w głowie obrazy z różnych filmów samochodów, które nas gonią, ale także regulacyjne, czy można pozwolić na jazdę takim samochodem w normalnym ruchu drogowym. Robiliśmy testowe wdrożenia z samochodami elektrycznymi w Belgii i rzeczywiście to fajnie wygląda, te samochody są w stanie jeździć, ale to musi być wydzielony pas ruchu, obszar – mówi Mateusz Maj. – Myślę, że to będzie się powoli pojawiało u nas w wydzielonych, niszowych zastosowaniach, np. last mile delivery, autobusy autonomiczne na zamkniętych trasach. Ale myślę, że jeszcze musimy poczekać 10–15 lat.
W rozwiązania z zakresu autonomicznego transportu inwestuje między innymi Izrael. Na początku roku Kneset uchwalił przepisy, które pozwolą firmom pilotować autonomiczny transport współdzielony, taki jak taksówki i autobusy, z pasażerami w pojeździe, ale już bez nadzoru kierowcy. W pierwszej fazie próby będą prowadzone w wydzielonych, zamkniętych obiektach, ale z czasem pilotaż ma się przenieść na drogi publiczne. Jest to element krajowego planu o wartości ponad 17 mln dol.
Dwa najważniejsze trendy na rynku motoryzacyjnym – elektromobilność i autonomiczność – otwierają drzwi do innowacji. Zdaniem eksperta Polska ma na tym polu duże szanse, zwłaszcza w obszarze oprogramowania. Przykładem mogą być oferowane przez platformę VivaDrive możliwości zarządzania flotą samochodów, zarówno spalinowych, jak i elektrycznych (w ramach usługi EVRecommend).
– Polacy są w stanie konkurować w branży automotive nie tylko z Europą, ale także ze światem. Mamy wiele dobrze wykształconych osób, które mają wizję i pomysły biznesowe, żeby to robić. Nie jesteśmy w stanie jeszcze z wielu względów budować samochodów elektrycznych, ale może takie mniejsze rozwiązania, np. drony autonomiczne, już tak, bo Polska stoi dronami – podkreśla prezes VivaDrive. – Należy mieć wielkie plany, ale myśleć pragmatycznie, żeby małymi krokami wchodzić do świata elektromobilności i mobilności. Na pewno będzie do tego potrzebne wsparcie finansowe, inwestycyjne, więc też są potrzebni mądrzy inwestorzy, którzy nie boją się podejmować ryzyka. Ten rynek nie jest łatwy, tutaj potrzeba nakładów i trochę cierpliwości, bo zwrot może nie być po trzech czy pięciu latach, tylko po 10 czy 15.
Newseria