14 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Działań na rzecz Rzek. W zeszłym roku Polska doświadczyła jednej z największych katastrof ekologicznych w historii kraju. Jej efektem było 360 ton śniętych ryb i śmierć rzeki na odcinku prawie 500 km, a powodem – m.in. działalność człowieka. W świetle tej katastrofy i alarmujących głosów ekspertów o tym, że może się ona powtórzyć, dzisiejszy dzień to dobry moment, by zastanowić się, co możemy zrobić, aby chronić nasze ekosystemy.
Już w czerwcu 2021 r. Fundacja Przyjazny Kraj alarmowała, że aż 91,5 proc. rzek w Polsce jest w złej kondycji. W wodach znajdują się takie zanieczyszczenia chemiczne, jak m.in. benzo(a)piren, który w stężeniach przekraczających normy jest uznawany za substancję toksyczną, rakotwórczą, mutagenną, działającą na rozrodczość i niebezpieczną dla środowiska. Polskie wody (w tym rzeki) dotyka również zjawisko eutrofizacji (inaczej: użyźniania), które jest spowodowane zanieczyszczeniem wód substancjami nawozowymi – związkami azotu i fosforu. Zagrożeniem dla rzek jest również zbyt duże zasolenie. Właśnie tego rodzaju katastrofa wydarzyła się na Odrze.
Zasolenie polskich rzek w znacznym stopniu spowodowane jest wydobyciem węgla, które niesie za sobą niekorzystne skutki uboczne. Aby umożliwić kopalni pracę, nagromadzoną pod ziemią wodę często wypompowuje się i zrzuca m.in. do rzek, co przyczynia się do degradacji ekosystemów rzecznych. Monitoring wód pozwoliłby na czas zidentyfikować występujące zagrożenia.
– Znaczenie ilości i jakości wód powierzchniowych na naszym kontynencie powinno wzrastać, ponieważ są one szczególnie wrażliwe na zmiany klimatyczne. Chociaż rzeki posiadają naturalną zdolność do samooczyszczania, wykorzystując procesy fizyczne, chemiczne i biologiczne, to nie możemy zapominać, że to człowiek powinien dać środowisku przestrzeń do regeneracji. Musimy pamiętać, że rzeki świadczą nam szereg usług ekosystemowych – m.in. regulują klimat, biorą udział w obiegu składników odżywczych, których na co dzień nie dostrzegamy, i ciężko jest je nam wycenić. Jednak coraz silniej odczuwamy pośrednie skutki zmian klimatycznych i kryzysu wodnego w postaci choćby rosnących cen warzyw i owoców. Jeśli już dziś nie zadbamy o nasze zasoby wodne, w przyszłości coraz dotkliwiej będziemy odczuwać jej niedobory. Woda złej jakości, silnie zanieczyszczona, uboga w życie biologiczne, bardzo często jest w ogóle wyłączona z użytkowania – mówi dr inż. Edyta Łaskawiec z Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki, Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
Monitoring dla rzeki
Kolejne światło na sprawę Odry rzucił właśnie opublikowany przez Unię Europejską raport „Unijna analiza katastrofy ekologicznej na Odrze z 2022 roku”. Oprócz wskazania znanych już przyczyn katastrofy, UE wydała również swoje rekomendacje – co zrobić, by zapobiec tego typu incydentom. Jednym z nich jest monitoring stanu wody w rzekach. W świetle zagrożenia, w którym nadal stoi polska Odra, działania mające na celu monitorowanie stanu rzek są według UE wręcz konieczne. Tego typu ciągłe systemy bezpieczeństwa umożliwiają wczesne reagowanie. Na rynku są dostępne tego rodzaju rozwiązania, wystarczy więc po nie tylko sięgnąć.
– W sierpniu 2022 r. Wody Polskie poinformowały o przeprowadzonej kontroli 17 tys. upustów ściekowych do rzek, m.in. z zakładów przemysłowych. Około 1,5 tys. z nich nie posiadało aktualnego pozwolenia na odprowadzanie ścieków. Właśnie dlatego tak ważny jest monitoring odpływów ścieków oraz rzek i zbiorników wodnych. To ważny aspekt bezpieczeństwa, który umożliwia wczesne reagowanie i ochronę bezcennych ekosystemów. W naszej firmie przyświeca nam dbałość o wodę, dlatego po katastrofie na Odrze, wraz z partnerem – firmą Pol-Eko Sp. k. – zdecydowaliśmy się zaproponować pierwszy tego rodzaju, elastyczny i bezpieczny system monitoringu jakości wody. Ekosystem rzeki potrzebuje kilkudziesięciu lat, by się odbudować, dlatego wspólnie apelujemy: zapobiegajmy, zamiast leczyć – mówi dr Michał Miotk, Analytics Senior Sales Manager, Xylem Water Solutions Polska Sp. z o.o.
Nie zawracajmy rzek
Jak jeszcze szkodzimy rzekom? Regulując ich bieg, sztucznie wpływając na koryta, „prostując je”, stawiając sztuczne zapory. Regulacja rzek przyczynia się m.in. do suszy rolniczej – gdyż woda bardzo szybko odpływa z terenów rolniczych. Szkodzi również ekosystemom i zwierzętom. Raport Wód Polskich z 2019 r. wskazywał, że aż 97 procent polskich rzek kwalifikuje się do przywrócenia pierwotnych meandrów i zlikwidowania zapór. Właśnie dlatego Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie zaplanowało ponad 13 tys. działań naprawczych w polskich rzekach.
– Do poprawy jakości polskich rzek zobowiązuje nas Ramowa Dyrektywa Wodna, a termin ten upływa w 2027 roku. Nie jest możliwe osiągniecie tego celu bez zmiany podejścia do gospodarki wodnej w naszym kraju. Przez lata to rzeki musiały dostosować się do potrzeb człowieka, były betonowane i prostowane, grodzone i piętrzone. Dziś wiele z tych miejsc jest tylko utrudnieniem dla rozwoju biosfery, ważnego czynnika utrzymania równowagi i jakości wód powierzchniowych. Szacuje się, że w Polsce istnieje ponad 40 tys. obiektów piętrzących, wśród których wiele pozostaje nieużywanych, więc powinny być usunięte. Ważną kwestią jest również zbyt duże zaangażowanie Wód Polskich w finansowanie i budowę przepławek w naszym kraju. Tymczasem w wielu przypadkach realizacja tego typu inwestycji powinna leżeć po stronie przedsiębiorstw, które chcą korzystać z wody. Naukowcy apelują również o odejście od pomysłu budowy stopnia wodnego w Siarzewie. Aktualna wiedza hydrologiczna wskazuje jednoznacznie, że pomysł ten nie ma praktycznego zastosowania w zapewnieniu bezpieczeństwa powodziowego, może zwiększyć ryzyko powodzi zatorowych, a także pogłębi problem suszy. Dodatkowo na świecie odchodzi się od tego typu inwestycji, ze względu na generowane przez nie emisje gazów cieplarnianych, w trakcie beztlenowego rozkładu materii organicznej uwalniany do atmosfery jest metan. Już teraz problem silnej emisji jest obserwowany na Zbiorniku Włocławskim. Zamiast tego zachęcamy Wody Polskie do odtwarzania bagien i mokradeł oraz objęcia szczególną ochroną tych naturalnych, które jeszcze nam pozostały. Po latach silnej urbanizacji, która jest synonimem rozwoju, bardzo ciężko jest nam pogodzić się z tym, że musimy coś „oddać przyrodzie” i wycofać się, ale ta zmiana jest nieunikniona dla naszego przetrwania w zmieniającym się świecie – dodaje dr inż. Edyta Łaskawiec z Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki, Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
Co dalej z polskimi rzekami?
Sytuacja jest zła, a będzie jeszcze gorsza. Pogłębiająca się z każdym rokiem susza i rosnące temperatury to jedne z czynników, które wpływają na niski poziom wody w rzekach i zbiornikach wodnych – z uwagi na jej parowanie. Obniżony poziom wody zaburza środowisko rzeki, wpływając m.in. na deficyt tlenu, namnażanie się niekorzystnego fitoplanktonu i w efekcie śmierć ryb – tzw. „letnia przyducha” to zjawisko znane od lat. Wpuszczane do rzeki dodatkowo zasolone ścieki przemysłowe, np. z górnictwa, to kolejny niekorzystny czynnik i gotowy scenariusz na powtórkę katastrofy z ubiegłego roku.
Według UE sposobem na zapobiegnięcie podobnej katastrofie w przyszłości według są szybkie systemy ostrzegania, ściślejsza współpraca transgraniczna i znacznie lepsze wdrażanie w życie polityki wodnej UE. W przyszłości można by bowiem uniknąć podobnego scenariusza poprzez poprawę monitorowania online w połączeniu z obowiązkowym informowaniem o zdarzeniach związanych z zanieczyszczeniem w międzynarodowych obszarach dorzeczy.
EiR