Jutro, w piątek 13 grudnia br., kończy się Szczyt Klimatyczny COP25 w Madrycie. Na razie nie ma powodów do optymizmu, bo wciąż nie zapadły żadne wiążące decyzje. Czy ostatnia doba przyniesie przełom?
Największe kraje milczą, gdy świat stara się działać na rzecz klimatu. Amerykanie, co prawda od dawna nie zamierzają respektować postanowień porozumienia paryskiego, z którego wychodzą w przyszłym roku, natomiast Chiny, Indie, Brazylia oraz Arabia Saudyjska wspierane przez kraje afrykańskie robiły wszystko aby podczas obrad, aby nie zapadły wiążące decyzje dotyczące terminów. Klasyczna gra na zwłokę.
– Nie powinniśmy akceptować żadnej ciszy w sprawie zaangażowania – stwierdziła hiszpańska minister środowiska Teresa Ribera. Wtórowała jej mówiąc, że „największe kraje ewidentnie nie chcą nic deklarować w tym roku” szefowa Europejskiej Fundacji Klimatycznej Laurence Tubiana.
Mali nie oglądają się na gigantów
Tymczasem prezydent COP25 Karolina Schmidt ogłosiła, że 73 małe i rozwijające się kraje zasygnalizowały zamiar ulepszenia swoich planów klimatycznych, pomimo olbrzymich kosztów z tym związanych.
Kolejne 72 kraje zadeklarowały osiągnięcie zerowej emisji netto do 2050 roku. Dołączyły tym samym do ambitnej koalicji zawiązanej we wrześniu br. w Nowym Jorku. To na pewno najbardziej optymistyczny moment podczas prawie dwutygodniowych obrad.
Warto jeszcze odnotować apel jaki ogłosiła największa jak dotąd grupa inwestorów instytucjonalnych (631) zabierających głos podczas Szczytu, zarządzających aktywami o wartości ponad 37 trylionów dolarów. Grupa wezwała rządy do wycofania energii z węgla energetycznego na całym świecie.
Podczas obrad znana aktywista Greta Thunbeg, której głos w dyskusji docenił były wiceprezydent Al Gore określając jej wystąpienia jako „ głos moralny naszych czasów”, została wyróżniona przez czasopismo Time Magazine za postawę i inspiracje dlatych, którym leży na sercu przyszłość naszej planety.
JACEK SZCZĘSNY
Fot. materiały prasowe